
11 mar MARCIN „BORKOŚ” – RATOWNIK Z PASJĄ
Marcin Borkowski z ratownictwem związany jest praktycznie od 3 dekad… Mając 18 lat po raz pierwszy pojawił się w służbie zdrowia i w branży działa do tej pory. Mieszkał i mieszka w pobliżu szpitala i sygnały karetek towarzyszyły mu od dzieciństwa, a oczywiście pierwsze z nich to były duże Fiaty i Nysy. Wiedział doskonale, że z każdym takim przyjazdem na sygnale związana jest czyjaś tragedia i dlatego postanowił, iż w przyszłości chciałby pomagać ludziom „w potrzebie”.
I tak też się stało… Do tej pory pracował w różnych placówkach, prowadził i cały czas prowadzi, choć z racji pandemii w ograniczonym wymiarze, kursy i szkolenia z zakresu pomocy przedmedycznej, ale właściwie cały czas związany jest z pogotowiem ratunkowym.
Niemniej w swoich działaniach nie ogranicza się jedynie do pracy zawodowej, ale swą pasję realizuje na co dzień patrolując ulice Warszawy, głównie w weekendy w czasie których w miejscach newralgicznych znajdują się duże grupy, zwłaszcza młodzieży.
– Uruchomiłem projekt „Pierwsze cztery minuty”, oparty o moje siły i środki – mówi „Borkoś”. – Cały czas też inwestuję w swój motocykl ratowniczy, którym dojeżdżam głównie do zdarzeń drogowych. Moje działania spotkały się m.in. z dużym wsparciem ze strony Internautów, którzy widząc moje zaangażowanie wspierają mnie w miarę możliwości i doposażają mój „moto-ambulans”.
A wspomniany motocykl ratunkowy, to trójkołowiec zbudowany na bazie Piaggio mp3 o pojemności 500 cm3. Jest to pojazd, którym można poruszać się na podstawie prawa jazdy kat. B, pod warunkiem, że te uprawnienia ma się minimum 3 lata. Jak na pojazd ratowniczy przystało, ma zamontowane sygnały świetlne i dźwiękowe. Wyższość tego trójślada nad innymi pojazdami było np. bardzo widoczne przy zdarzeniu na Moście Grota we wrześniu, kiedy autobus częściowo spadł na Wisłostradę. Marcin jako jeden z pierwszych wykorzystując ścieżkę rowerową i trawnik dojechał na miejsce i zaczął swe działania, co nie uszło uwadze władz Warszawy, od których otrzymał podziękowania i stosowne „laurki”.
Sam pojazd, który porusza się w czasie akcji Marcin, ma doskonałe osiągi (prędkość autostradowa nie jest dla niego wyzwaniem), doskonałe hamulce tarczowe (2 + 1), dodatkowe oświetlenie oraz oczywiście specjalny kufer, w którym przechowywany jest plecak ratowniczy, a w bagażniku pod fotelem przewożony jest defibrylator, służący m.in. do pobudzenia mięśnia sercowego do życia.
Jeżeli chodzi o informacje o zdarzeniach to „Borkoś” wykorzystując swe długoletnie doświadczenie głównie porusza się w miejscach, gdzie najczęściej dochodzi do różnorodnych zdarzeń. Śledzi też na bieżąco media społecznościowe oraz wykorzystuje telefoniczne aplikacje informujące o korkach i wypadkach.
– Niestety, jeżeli chodzi o przesył informacji, to niestety, u nas w kraju jeszcze nie działa on tak, jak na całym świecie i o zdarzeniach nie jestem bezpośrednio zawiadamiany przez Centrum Powiadomienia Ratunkowego, aczkolwiek jest to moje wielkie marzenie, by taka sieć powstała. I nie chodzi tu tylko o ratowników zawodowych, którzy za swe działania pobierają pensje, ale nawet o ludzi dobrej woli, czyli wolontariuszy.
Jego patrol trwa zazwyczaj ok. 4 godzin i czasami zdarza się, że w czasie jego trwania podejmuje kilka interwencji, choć są i takie, że nikomu nie musi pomagać.
Jak do tej pory, jego działania mają charakter pro bono i za swe ratownicze akcje nie płaci mu żadna organizacja. Ale, jak mówi, ma to szczęście, że gdy był koordynatorem imprez masowych i działając z Fundacją Maraton Warszawski miał cały sprzęt i materiały związane z obsługą tej imprezy. Gdy jednak z powodu pandemii imprezy masowe przestały być organizowane cały ten osprzęt mu został i dzięki temu, ma z czego na co dzień korzystać. Choć sam uważa, że jego pojazd powinien być traktowany, jak każdy inny ambulans, czyli po skończonej akcji powinien zjechać na bazę i uzupełnić środki.
Marcin nie ukrywa, że dzięki swej pasji czuje się zawodowo i życiowo zrealizowany i z dnia na dzień przybywa osób, które doceniają jego trud i w miarę możliwości starają się go wspierać, nie tyle finansowo, co przekazując mu rzeczy niezbędne w działaniach, które prowadzi.
Generalnie „Borkoś” zawsze stara się być tam, gdzie doszło do zdarzenia, wypadku, tragedii…
Poniżej film z akcji, gdy kobieta z dzieckiem została potrącona przez skręcającą ciężarówkę.
Zapraszamy na profil „Borkosia” i śledzenie jego poczynań.
https://www.facebook.com/marcin.borkos.borkowski
PODOBA CI SIĘ TEN WPIS? 😎😎😎 POLUB NASZ FANPAGE 😎😎😎 BĘDZIESZ NA BIEŻĄCO!