
03 maj AKTYWNY TRUCKER – RADEK ĆWICZY NIE TYLKO Z „ŻELASTWEM”
Cześć, mam na imię Radek i jestem jednym z tzw. aktywnych kierowców…
Kierowcą zostałem trochę przez przypadek, aczkolwiek w wieku 23 lat byłem przedstawicielem handlowym. Jeździłem wtedy małym busikiem po kraju i sprzedawałem importowaną galanterię skórzaną, niemniej po towar już kursowałem za granicę, głównie do Włoch. Potem również jako PH obsługiwałem branżę farmaceutyczną i sektor energetyki. I tak mi minęło 15 lat…
Pewnego dnia doszedłem do wniosku, że latka lecą, a akurat w tym zawodzie nie wychodzi to na plus. Kolega, a właściwie sąsiad z klatki namówił mnie, bym zrobił uprawnienia „na duże” spróbował swych sił w prawdziwym transporcie. I tak zrobiłem. Początkowo zatrudniłem się w polskiej firmie, w której przepracowałem 10 lat, ale w 2018 r. podjąłem pracę „u Niemca”.
Kiedy już odnalazłem się w zawodzie postanowiłem sobie, że nie mogę tylko siedzieć w kabinie, ale trzeba się też ruszać. Chęci były, samodyscyplina też, więc zacząłem działać w tym temacie. Tym bardziej, że tzw. sport siłowy zacząłem uprawiać będąc jeszcze w technikum.
Gdy jeździłem busem, to czasu nie było zbyt wiele i zazwyczaj jak zjechałem do domu na weekend, to wyskakiwałem na siłownię. Potem u polskiego pracodawcy dużo jeździłem „na Anglię” więc miałem już decydowanie więcej tego czasu dla siebie, bo wiadomo, że i na prom trzeba było poczekać i na załadunek też, więc mogłem spokojnie się ogarnąć się z ćwiczeniami.
Obecnie, jak wspomniałem, pracuję u niemieckiego przewoźnika i jest to prawdziwe wyzwanie, żeby sobie wolny czas wygospodarować. Ale ja jestem tzw. człowiek całodobowy i czasami parę godzin snu mi w zupełności wystarczy, by normalnie potem funkcjonować. Natomiast, gdy zjeżdżam na bazę, to już spokojnie mogę ćwiczyć, praktycznie tyle, ile bym chciał. I nawet nie jest do tego potrzebny profesjonalny sprzęt, bo wystarczy parę palet, jakaś deska, pustaki i już jest plenerowa siłownia. A jak pogoda jest brzydka, to można wskoczyć na halę i tam sobie coś „zmontować”. Niemniej zazwyczaj trenuję na zewnątrz przed samochodem.
W trasie wygląda to trochę inaczej. Zwłaszcza na początku często ćwiczyłem w kabinie, bo miałem jakieś tam opory, by wyjść na zewnątrz i na oczach „gapiów” robić swoje. Z czasem jednak doszedłem do wniosku, że przecież nie ma w tym nic złego. Dodatkowo zacząłem obserwować, jak ten problem rozwiązują członkowie Grupy HWT, do której należę, choć szczególnie na początku jej działania wiele osób zachowywało się podobnie, jak ja. Potem jednak coraz więcej kolegów, a i koleżanek zaczęło z ćwiczeniami wychodzić na zewnątrz więc pomyślałem sobie, że i ja zrobię podobnie. Niech się patrzą, głupio dogadują, a ja będę ponad to.
Ale co się okazało… Oczywiście były głupkowate odzywki, ale równie często zdarzało się, że ktoś zainteresował się tym co robię, podchodził i pytał, gdzie znalazłem do tego motywację, bo on również nie chciałby całego życia przesiedzieć w kabinie.
PODOBA CI SIĘ TEN WPIS? 😎😎😎 POLUB NASZ FANPAGE 😎😎😎 BĘDZIESZ NA BIEŻĄCO!