DZIEŃ W TRASIE, CZYLI LUŹNE PRZEMYŚLENIA PRZY NIEDZIELNEJ KAWIE…

Śpię stosunkowo krótko, ale wysypiam się całkiem dobrze, nawet podczas kręcenia szybkiej „9”. Dlatego niemal zawsze przed ruszeniem w dalszą drogę mam nieco wolnego czasu po ogarnięciu siebie oraz kabiny. Nie jestem fanką „amerykańskich poranków”, gdzie wszyscy krzyczą zabiegani i szukają gaci 😉 Dlatego dziś podzielę się z Wami moimi przemyśleniami przy kawie dotyczącą stylu mojej pracy w zawodzie…

Otóż gdyby ktoś mi powiedział 7-8 lat temu, że zostanę współczesnym nomadą w ciężarówce, to bym go wyśmiała… Tak samo jakby ktoś dwa lata temu stwierdził, że będę jeździć niemal wyłącznie po Niemczech i będzie mi to pasowało również zostałby „zabity śmiechem”. Dość zabawne jest jak z czasem zmienia nam się „patrzenie na świat” bądź pracę.

Po niemal 6 latach tułaczki po drogach zachodniej, południowej oraz północnej Europy osiadłam niemal na trasach „wokół komina”. Po tym jak nawigacja niemal zawsze pokazywała czterocyfrowe wyniki do celu moje aktualne trasy na „bliskie Niemcy” to niemal jazda wokół komina 🙂 I choć kocham ten Vibe, jaki roztacza południowa Francja czy otwarte pustynne klimaty na Hiszpanii oraz Portugalii, surowości Skandynawii oraz „dzikości” Bułgarii i okolic naprawdę mi tego brakuje podczas kręcenia się między Poznaniem a Lipskiem, to mimo wszystko nie jest mi źle. Jest wręcz „na oko spoko”, jak to nieraz idzie usłyszeć w radiu. Plusem jest jedzenie świeżego polskiego pieczywa  minusem rutyna i nuda… Jednak po walkach o rampę na Żabiej Niewoli, kolejkach na hutach, szukaniu tureckich hurtowni słodyczy w garażach czy wyczynowych wymian kół na naczepie praktycznie co tydzień zaczęłam doceniać ten spokój, gdy nie martwię się czy mnie rozładują, załadują bądź czy zdążę wrócić do domu.

A propos wybuchów na naczepie, które miały miejsce niemal co tydzień. Zaraz minie rok odkąd odeszłam od „bombowej pracy” i nie miałam ani jednego incydentu z oponami  zatem to raczej nie kwestia słabego kierowcy (co mi zarzucano) a tych używanych opon co „pan i władca dobrodziej” zakładał podczas mojego wolnego… Jednakowoż, mimo iż tęsknie za egzotycznymi widokami za oknami bardzo doceniam ciszę i spokój jaką teraz mam w pracy  znajomi i rodzina śmieją się, że dopiero będzie tragedia jak będę musiała wrócić do prawdziwej truckerki a nie tras po 500 km max… 🙂 Ja jednak nie obawiam się, że zapomnę jak to jest przerzucić te 33 palety z naczepy do paleciar i na odwrót czy założyć dwadzieścia parę pasów i dwa razy tyle kątowników podczas otwarcia obu stron i dachu na naczepie  W końcu to jest tak samo jak z jazdą na rowerze… tego się nie zapomina.

Dopijając ostatni łyk kawy mogę powiedzieć jedno: nadal robię to co lubię i jestem szczęśliwa choć zamiast fajerwerków jest stabilność i wszystko poukładane niemal idealnie.

Trzymajcie się ciepło, uśmiechajcie się dużo i cieszcie się z małych rzeczy

Pozdrawiam,

 

Katarzyna Zbijewska 😉