
24 lip ADAM KRUPA – ZAWODOWY KIEROWCA, KTÓRY ZACZYNA ODNOSIĆ SUKCESY W ARMWRESTLINGU
Mam na imię Adam i jestem kierowcą zawodowym jeżdżącym ciężarówką. Kategorię C zrobiłem zaraz po skończeniu 18. roku życia, ale nie zawsze pracowałem jako kierowca, bo robiłem trochę na maszynach budowlanych czy ciężkim sprzęcie. Z czasem jednak zdecydowałem się, że życie zawodowe zwiążę z kierownicą.
Od najmłodszych lat miałem kontakt ze sportem, ale gdy zacząłem jeździć, na początku w podwójnej obsadzie trochę zaniedbałem aktywny tryb życia. Gdy już się trochę ogarnąłem i zacząłem jeździć sam, tak starałem się rozplanować sobie czas, by choć trochę się poruszać. Na dodatek poznawałem coraz więcej aktywnych kierowców, głównie z grupy Hard Working Truckers, którzy zaczęli mnie motywować i zachęcać do ćwiczeń. Jedna z koleżanek, Sylwia Wicher, wręcz wciągnęła mnie do grupy i w pewien sposób zostałem zobligowany, by zacząć dbać o swoją kondycję.
I to była właściwa decyzja, bo na początku jazdy trochę się „zapuściłem”. Człowiek mało się ruszał, a posiłki były takie, jakie były, czyli bardziej „śmieciowe” niż zdrowe. Niemniej przełamałem się i zaczęło się od zwykłych pompek, przysiadów, wróciłem też do treningów z workiem do boksowania, bo kiedyś ćwiczyłem kick boxing. Najważniejsze jednak było podjęcie decyzji, że ja chcę to robić, bo inaczej się nie da. I tak od około 3 lat staram się dbać o formę, choć na początku było trochę ciężko ćwiczyć przy „kibicach”, którzy różnie komentowali to co robię. Z czasem jednak się do przyzwyczaiłem i po prostu nie zwracam na nich uwagi, choć zdarza się i tak, że ktoś podejdzie i nawet zacznie ze mną ćwiczyć.
Generalnie staram się być bardzo aktywny i nawet w trasę nie zabieram laptopa, bo szkoda mi czasu na siedzenie w Internecie, skoro mogę zrobić trening, pojeździć na rolkach albo pobiegać.
Zazwyczaj w czasie tygodnia robię 3 treningi, które trwają ok. 1,5-2 godziny, choć wiadomo, że w zawodzie kierowcy bywa różnie, a wiadomo że na pierwszym miejscu jest praca. Gdy jestem na rozładunku lub załadunku to staram się sobie przygotować jedzenie, by potem już nie tracić na to czasu. Staram się w swoich ćwiczeniach być ukierunkowany na to co przydaje mi się w czasie starć armwrestlingowych, bo bez tego nawet nie ma startować w zawodach. Jakieś 5 lat temu spróbowałem właśnie swych sił i trafiłem na 14-letniego chłopaka. Było mi trochę głupio, bo byłem pewien swojej siły, ale po chwili było mi jeszcze bardziej głupio, bo nie minęło parę sekund i byłem pokonany. Drugie podejście – tak samo. I wówczas właśnie postanowiłem się w pewien sposób ukierunkować.
Obecnie ćwiczenia zaczynam od paru serii pompek, czasami jest to 12 serii po 50 pompek każda, co zajmuje mi ok. 20-30 minut. Ktoś powie, ze to dużo, ale na tym właśnie polega trening armwrestlerów i dla nas jest to coś normalnego, czasami nawet dorzucę jeszcze 100 lub 150 pompek. Potem trochę podciągam się na ciężarówce i poprzerzucam trochę „żelastwa”. Ten sport nie wymaga, by człowiek miał potężną budowę ciała, ale musi mieć wypracowane te mięśnie, które w czasie walki są używane i być szybkim oraz pracować głową. Do tego oczywiście dochodzi odpowiednia technika, a sama siła jest praktycznie na samym końcu.
Wiadomo, że ćwiczenia są bardzo ważne, ale nie mniej istotny jest sposób odżywiania. I np. w moim przypadku dzień zaczynam od śniadania, na które składa się ciemne pieczywo, jakiś jogurt lub serek i do tego najczęściej warzywa. Ale pierwszy posiłek wypada ok. 9.00-10.00 po tzw. porannej zaprawie. Zazwyczaj też dzień wcześniej przygotowuję sobie obiad albo mam go już zamrożonego. Głównym jego składnikiem jest kurczak albo inne białe mięso z warzywami.
Choć nie ukrywam, że lubię też mięso czerwone, ale ono później długo w człowieku siedzi, dlatego tylko czasami zjem coś z grilla, niemniej na oleju już mięsa nie smażę. Zdecydowanie jednak bardziej wolę zjeść rybę lub owoce morza. Kolacja wypada 2-3 godziny przed snem i jest ona raczej skromna. Czyli są to 2-3 kanapki, bo startując w zawodach musze dbać o wagę, bo wiadomo, że są odpowiednie kategorie właśnie pod tym kątem. Jeżeli chodzi o napoje gazowane, tzw. kolorowe to z nich zrezygnowałem całkowicie i obecnie pije głównie wodę czasami z jakimiś multiwitaminami, bo wiadomo, że w czasie treningu wiele się z organizmu wypłukuje. Raz dziennie staram się też zrobić koktajl wysokobiałkowy, bo ma on dużo kalorii, co przy tak intensywnym dniu jest niezmiernie ważne.
W klubie, w którym trenuję, czyli Arm Fantastick Grudziądz jest zasada, że jak się trenuje, to się nie pije i dlatego nawet nie sięgam po piwo po treningu. I bynajmniej mi tego nie brakuje, bo jak kiedyś przy okazji jakiejś rodzinnej imprezy żona mnie namówiła, bym dla towarzystwa wypił jedno piwo, to szczerze powiem, nawet go nie dokończyłem…
Jeżeli chodzi natomiast o starty w armwrestlingu to zaczęło się od sparingów międzyklubowych. Wówczas zdałem sobie sprawę z faktu, że w tym sporcie wcale nie trzeba mieć potężnych rak, ale liczą się głównie mięsnie głębokie odpowiedzialne za stabilizację ciała.
Pod okiem Marleny Wawrzyniak, która jest moją trenerka mentorką, no i właścicielką klubu Arm Fantastick Grudziądz, zacząłem ćwiczyć właśnie pod tym kątem. Były to ciężkie treningi, które potrafiły trwać nawet i 4 godziny. W trasie już tak się nie dało, ale też starałem się wygospodarować każdą chwilę, by być aktywny. Zajęło mi to prawie dwa lata, ale po tym czasie wiedziałem, że jestem gotowy do pojedynków. Jakieś 3 lata temu pokonałem swojego klubowego kolegę, który ćwiczy zdecydowanie dłużej ode mnie, na lewą i prawą rękę 5:0 i to mnie tylko utwierdziło, że wysiłek nie poszedł na marne.
Ale gdy zaczęły się prawdziwe walki, to przez pierwsze półtora roku raczej je przegrywałem, bo przede wszystkim brakowało mi doświadczenia. Startując z amatorami nie mam tego problemu, ale do zawodowstwa jeszcze mi sporo brakuje, bo ludzie osiągają ten poziom ćwicząc 10-12 lat. Mój start na mistrzostwach Polski, był swoistą lekcją pokory, bo turniej rządzi się swoimi prawami i nie da się walki ustawić „pod siebie”. Ale i tak zająłem w nich 10. miejsce (4. na lewą rękę i 6. na prawą), co mnie bardzo usatysfakcjonowało i zmotywowało do dalszych treningów, pod kątem mistrzostw Europy, na które się zakwalifikowałem.
Na mistrzostwach Europy reprezentowałem nasz kraj, jako kadra startując tylko na lewą ręką zajmując w wadze do 86 kg master 4. miejsce, co ponownie dało mi niezłego kopa do dalszej pracy nad szybkością technika i psychiką, która jest jednym z ważniejszych elementów w armwrestlingu. Zachęcam wszystkich do treningu i zobaczenia, jaki to jest sport.
pozdr
Adam Krupa