PASY, SZNURKI, TRYTYTKI, NIESPRAWNE HAMULCE, ŚWIATŁA, BRAK DOKUMENTÓW…

Gdy w czasie kontroli kwestionowany jest stan techniczny pojazdu, często z ust kierowcy padają słowa, że to nie jest jego wina, lecz szefa, który kazał mu takim samochodem jechać. W tym jednak przypadku, taki tłumaczenie nie wchodziło w grę, bo w zatrzymanej na krajowej 10 przy wyjeździe ze Szczecina, ciężarówce, za kierownicą siedział jej właściciel.

Inspektorzy nie musieli się specjalnie wysilać i szukać tzw. dziury w całym, by sporządzić pokaźną listę usterek i zaniedbań. No, ale skoro naczepa ostatni raz swój przegląd techniczny miała w 2015 r. więc siłą rzeczy nagromadziło się ich sporo.

Dwie ostatnie osie naczepy posiadały tarcze hamulcowe, które nie działały, a przyczyną tego było odłączenie przewodów hamulcowych, które przymocowane były na za pomocą trytytek. Zbiornik powietrza, kosz koła zapasowego jak i wiele innych stalowych elementów nadwozia i podwozia było przymocowane pasami, sznurkami trzymały się na słowo honoru. Dodatkowo nie działały światła STOP,  a obrysówki były pourywane. Natomiast przewożony ładunek, nie był należycie zabezpieczony.

Stan ciągnika też pozostawiał wiele do życzenia, gdyż miał popękane tarcze hamulcowe, a tachograf nie był poddany okresowemu sprawdzeniu. Nie trudno się domyślić, że pojazd również nie posiadał ważnych badań technicznych.

Swoistą „wisienką na torcie” był fakt, że przewoźnik nie posiada przy sobie wszystkich wymaganych dokumentów w tym wypisu z licencji. Gdy dodatkowo wspomnimy, że kierowca przekroczył o 20 km/h dopuszczalną prędkość, będziemy mieć komplet „grzechów”.

Wynik kontroli mógł być jeden – mandaty, wszczęte postepowanie administracyjne i zakaz dalszej jazdy.

 

Źródło: WITD Szczecin