KUBA, KTÓRY NIE ZREZYGNOWAŁ Z AKTYWNOŚCI FIZYCZNEJ, GDY ZACZĄŁ ZAWODOWO JEŹDZIĆ

Mam na imię Kuba i ciężarówką jeżdżę od 4,5 roku, głównie po Niemczech, bo tam mam pracodawcę. Staram się jednak nie tylko jeździć i czas spędzać w kabinie, ale podchodzić do życia w sposób aktywny.

Początki nie były łatwe, bo wprawdzie miałem wypracowaną formę, ale musiałem się odnaleźć w nowych warunkach i znaleźć czas zarówno na pracę, odpoczynek, jak i treningi. Gotowanie też sprawiało mi pewną trudność, bo nigdy nie stosowałem żadnej konkretnej diety, a wiadomo, że gotowanie w trasie różni się od tego w domu.

Zanim życie zawodowe związałem z kierownicą, grałem m.in. w piłkę w klubie przez 8 lat, ale dyskopatia wyeliminowała mnie z czynnego sportu. Wówczas zacząłem uprawiać sporty walki, biegać, pływać, jeździć na rowerze i chodzić na siłownię. Dbałem o to, by się ruszać, bo wtedy pracowałem na budowach, układałem dachy albo robiłem ocieplenia więc musiałem być sprawny fizycznie. Dlatego właściwie codziennie starałem się być aktywny i w rezultacie ćwiczyłem zazwyczaj przez 5 dni w tygodniu.

A że zawsze mi się marzyło, by jeździć cysterną zrobiłem odpowiednie prawo jazdy oraz uprawnienia i zacząłem pracować jako kierowca ciężarówki. Początki były trudne, ale dla mnie trening zawsze był priorytetem. Dlatego już drugiego dnia jazdy zacząłem ćwiczyć z hantlami, ale głównie stawiałem na masę własnego ciała, czyli kalistenikę.

Nie ukrywam, że na początku miałem pewne opory, by wyjść i ćwiczyć przed samochodem, ale jak wiadomo, najtrudniej jest coś zacząć. Niemniej poukładałem to sobie wszystko „w głowie”, wyznaczyłem cel, który chcę osiągnąć i wziąłem się za siebie, bo jak wiadomo systematyka to klucz do osiągnięcia dobrej sylwetki i świetnego samopoczucia.