Każdy kierowca PEKAES miał swoje metody na robienie kasy – ja oczywiście też.
Jazdy na Zachód owocowały tym, że Królak w nich partycypował tzn. kupowało się w jego magazynie to na co był zbyt, a prawie wszystko miało zbyt w ówczesnej Polsce poczynając od wranglerów, ortalionów, koszul non-iron i wszelkiego badziewia modnego wówczas w Krajach Demokracji Ludowej i ZSRR. Miałem na te fanty kupca w Mińsku – wystarczył telefon, przyjeżdżał na parking i uprawialiśmy tzn. barter, ja mu fanty, a on mi złoto. Był uczciwym człowiekiem. Bardzo lubił Heinekena.
Jadąc zaś na Bliski Wschód było bardziej rentownym bo jedynym alkoholem dostępnym za Saddam w Iraku był Arak – 12-% ulepek z daktyli.
W granicznej Baltonie w Cieszynie, zaopatrywałem się w dwa kartony spirytusu (24 szt. litrowe butelki), by gdzieś na parkingu pod Čadca – na Słowacji przeładować – zawinięty w służbową marynarkę i inne ciuchy – towar do baniaka z 1/4 wody (miał odkręcany dekiel z uszczelką). Towar ten miał niebywały popyt na polskich budowach w Iraku.
Gdy się podjeżdżało pod baraki z polskimi budowlańcami Elektrimu czy Mostostalu rejwach się robił taki, jakby papież odwiedzał budowę: Baltona przyjechała!!! – wrzeszczeli spragnieni „radości” ziomale! Walory uzyskane za „radość” pozwalały na inne zakupy np. herbatę jaka w Urfie, a nawet i w Kazan – w Turcji dawała 100% przebicia 2, 3 worki przebijały firmową dietę, że o częściach do Mercedesa (Kaszlaka) jakie można było kupić w Bagdadzie, nie wspomnę. Powrót do Stambułu obfitował w grubsze zakupy, trzeba było się udać z azjatyckiego Haremu na przeciwległy, europejski brzeg Bosforu promem by zrealizować zamówienia jakie dostarczyli klienci żonie w postaci; kożuchów, kurtek i płaszczy skórzanych – na miarę!