Jak za fajerą pracuję 4. rok tak pierwszy raz spotkałam się z taką akcją. Trasa Hiszpania – Anglia. Nic nadzwyczajnego. Nie pierwszy raz na UK się wybierałam. W tym roku można powiedzieć, że jestem stałym bywalcem na Wyspach. Jednak pierwszy raz miałam na naczepie imigrantów….
Mogli by zaśpiewać: „Było nas trzech”, ale w rzeczywistości było ich trzynastu ? powiedzieli, że wpuścił ich na naczepę kierowca. Mężczyzna na oko po „50” i siwy. Cóż do tego obrazu nie pasowałam i gdy zobaczyli kierowcę camiona nie chcieli wyjawić gdzie wsiedli i jak długo na naczepie koczowali… Gdy policja zaczęła ich wyciągać wyglądali dość kiepsko… Co się dziwić, skoro spędzili Bóg wie ile czasu leżąc na paletach mając około 30 cm przestrzeni między paletą a dachem ?
Przesłuchano mnie, wypytywano o to, kiedy ostatni raz robiłam przerwę i sprawdzano to z wydrukiem z tachografu. Sprawdzali skąd i dokąd towar jechał itp. Generalnie nie zostałam potraktowana jako przestępca, a sami przesłuchujący byli życzliwi.
Plomba była nienaruszona, kłódka na naczepie również była. Zatem jak się dostali do środka? Nacięli klamkę, wysunęli plombę a kłódkę otworzyli wytrychem ? a ja nic nie poczułam… Oczywiście na pewno nie stali za tym imigranci, bo skąd by się znaleźli blisko 500 km od portu (tam ostatni raz spałam i nie miałam oka na naczepę) z drabiną?
Chora akcja…