Jak wiadomo nie od dziś – przyciągam problemy jak magnes, a wszystko co złe to ja. Tym razem stanęłam sobie w poniedziałek około 23.00 na Rasthofie ze stacją paliw Shell, jakieś 50 km przed Kolonią w stronę Zagłębia. Za plecami 18 ton mrożonych frytek i agregat głośny jak silniki Antonova. Przy takich temperaturach na noc włączam tryb pracy ciągłej, aby co 20 minut nie budzić całego parkingu wysokimi obrotami. Chwilę po 3 nad ranem obudziło mnie nagłe poruszanie w kabinie. Otwieram oczy a na fotelu kierowcy na oko 16-letni „opalony obywatel Niemiec” szarpie się by odłączyć mój telefon od ładowarki. Gdy rozdarłam się niczym stare prześcieradło ów jegomość wyskoczył z ciężarówki i tyle go widziałam. W szoku zamknęłam się od środka zachodząc w głowę jakim cudem zostawiłam drzwi nie zaryglowane skoro nawet podjeżdżając pod rampę zamykam odruchowo je od środka. Wyszłam z ciężarówki i okazało się, że rozwalono mi zamki w drzwiach z obu stron. Gdyby nie włączony agregat zapewne usłyszałabym jak mi przy drzwiach ktoś majstruje, ale gdy ma się głowę kilkanaście cm od pracującego silnika nie sposób nic usłyszeć. Na szczęście zniknął mi tylko telefon, bo gdyby były to dokumenty, to sprawa byłaby bardziej nieciekawa. Świadomość, że gdybym spała mocniej opędzlowaliby mi całą kabinę a sprzętu i innych bajerów mam całą masę też do przyjemnych nie należy. Stojąc na landach, dzikach czy strefach zapinałam pas bezpieczeństwa o drzwi, ale nigdy nie przyszło by mi aby robić to na oświetlonym Rasthofie otoczona innymi ciężarówkami, gdzie co chwile ktoś przejeżdża. I tak oto od wtorku do soboty chodziłam i prosiłam się o użyczenie telefonu albowiem gdyż zapasowa karta SIM okazała się być nieaktywna. Był to powrót do lat 90, gdzie każdy kierowca musiał sobie radzić bez ciągłego kontaktu ze spedycją.
Morał z tej historii jest prosty. Należy spinać się w taki czy inny sposób nawet na pozór bezpiecznych parkingach, bo Panie i Panowie lepiej nie będzie. Ja od tamtego włamania barykaduje się nawet na autohofach, bo bezczelność „opalonych obywateli UE” przychodzi ludzkie granice. Kolejna karta SIM (tym razem aktywna) będzie cały czas włożona w zapasowy telefon i nie dopuszczę, by był ponowny problem z jej użytkowaniem.
Nie piszę tego, aby się wyżywić czy abyście mi współczuli, lecz ku przestrodze bo wielu z nas czuje się na tyle bezpiecznie na Rasthofach, że popełniają taki błąd jak ja i się na nich nie spinają. Trzymajcie się ciepło, uśmiechajcie się dużo i uważajcie na siebie.
Kasia
PODOBA CI SIĘ TEN WPIS? POLUB NASZ FANPAGE!