Znane powiedzonka mówią „Frigo non stop” i „Chłodnia nie może stać”, ale my chłodniarze mamy takie samo tacho, jak inni i też musimy zatrzymać się na parkingu by zrobić pauzę. Od prawie 3 lat jeżdżę z włączonym agregatem za plecami i nie przeszkadza mi hałas porównywalny do startującego Antonowa, ale wiem, że innym może to zakłócać sen zwłaszcza w okresie letnim, gdy co drugi kierowca, by nie ugotować się w kabinie ma otwarte okna bądź szyberdach. Gdy wjeżdżam na parking staram się znaleźć sobie miejsce takie, aby innym nie przeszkadzać. Wtedy głównie staję na końcu parkingu, bo nie jest dla mnie problemem zrobienia kilkudziesięciu metrów więcej do toalety ewentualnie wybieram miejsce z parkowaniem równoległym do krawężnika. Jednak, gdy przychodzi godzina 20.00, a tacho świeci się jak bożonarodzeniowa choinka przypominając o kończącym się czasie, staję gdzie jest miejsce nawet między kolegami na plandekach. Niestety, choć pojawiają się miejsca tylko dla chłodni, jak w Austrii bądź Hiszpanii to wciąż jest to kropla w morzu. Częściej spotkać idzie znaki informujące o zakazie włączonego agregatu w godzinach nocnych zwłaszcza na tzw. landówkach. Według mnie w ramach szeroko pojętej ekologii powinny powstawać miejsca dla chłodni, gdzie można podłączyć agregat pod prąd. Wtedy jest cicho a i mniej „syfu” dostaje się do atmosfery. Jednak w czasach gdzie ciężko o jakiekolwiek miejsce parkingowe w godzinach późno popołudniowych i nocnych trudno mówić o specjalnych miejscach dla chłodni. Zatem koledzy i koleżanki, gdy następnym razem stanie obok Was chłodnia i zacznie hałasować na pół parkingu wiedźcie, że nie robimy tego specjalnie. Każdy z nas też chciałby mieć cichą, nową chłodnie, która nie budzi całego parkingu, gdy się załączy choć każdy wie jak jest. Wbrew pozorom wszyscy jedziemy na tym samym wózku i zamiast obrzucać się błotem powinniśmy być solidarni.
Szerokości oraz przyczepności moi drodzy. Pamiętajcie, by dużo się uśmiechać i nie dać się codziennej nierównej walce z czasem.
Pozdrawiam Kasia Zbijewska