Dlaczego wciąż dochodzi do tak dramatycznych sytuacji na drogach szybkiego ruchu? Odpowiedź wydaje się prosta, choć wcale nie jest jednoznaczna. Awaria, pośpiech, zmęczenie czy zwykły pech – wystarczy jeden z tych czynników, by chwila nieuwagi przerodziła się w tragedię.
Na e-truckbus.pl pisaliśmy już o wypadku na trasie S17, gdzie podczas nocnej wymiany koła zginęło dwóch mężczyzn 👉 Przeczytaj artykuł. Mieli kamizelki odblaskowe i prawidłowo oznaczyli miejsce postoju, a mimo to zostali śmiertelnie potrąceni. To pokazuje, że pas awaryjny nigdy nie jest bezpiecznym miejscem i często staje się śmiertelną pułapką.
Wczoraj w rejonie miejscowości Lisi Ogon (pow. bydgoski) znów byliśmy świadkami podobnie dramatycznej sytuacji. Na drodze ekspresowej S5 w stronę Gdańska kierowca samochodu dostawczego zatrzymał się na poboczu z powodu awarii. Wtedy w jego pojazd uderzyła ciężarowa Scania z cysterną jadąca w tym samym kierunku.
Siła uderzenia była tak duża, że kierowca Scanii stracił panowanie nad zestawem, przebił bariery energochłonne i zjechał ze skarpy. Chwilę później kabina stanęła w płomieniach. Na szczęście zarówno kierowcy, jak i pasażerowi udało się uciec. Pasażer z obrażeniami ciała trafił do szpitala.
Minuty, które decydują o życiu
Policja prowadzi postępowanie, które ma wyjaśnić wszystkie przyczyny zdarzenia. Jednak już teraz widać, jak ogromnym zagrożeniem jest zatrzymanie pojazdu na drodze szybkiego ruchu. Dla uczestników tego wypadku wszystko mogło skończyć się tragicznie – a o ich życiu przesądziły dosłownie minuty.
Wniosek? Pas awaryjny daje złudne poczucie bezpieczeństwa. Nawet jeśli zastosujemy się do wszystkich zasad – od odblasków, po trójkąt ostrzegawczy – ryzyko pozostaje ogromne. Dlatego w razie awarii kluczowe jest szybkie wezwanie pomocy i jak najszybsze opuszczenie miejsca zagrożenia.
Źródło: Policja