Kierowca a zarazem przewoźnik nazbierał kar na ponad 142 tys. zł, ale jest to kwota tylko „na papierze”

Kierowca a zarazem przewoźnik nazbierał kar na ponad 142 tys. zł, ale jest to kwota tylko „na papierze”

W Radoszycach inspektorzy ITD z Końskich zatrzymali do kontroli zestaw pojazdów typu chłodnia, którym osobiście kierował właściciel firmy transportowej. Już w trakcie sprawdzenia okazało się, że naruszeń jest tak wiele, że trudno je wszystkie zliczyć w głowie. Najpoważniejsze dotyczyły czasów pracy kierowcy i obsługi tachografu. W jednym przypadku właściciel prowadził pojazd prawie 26 godzin bez przerwy, a ogólnie odnotowano 13 przekroczeń dobowego czasu jazdy, 7 naruszeń dwutygodniowego limitu, 42 przypadki jazdy bez rejestrowania czasu pracy, 29 skróceń wymaganych odpoczynków dziennych i 27 przekroczeń jazdy ciągłej – niektóre ponad 8 godzin. Do tego dochodziły brakujące wpisy manualne i opóźnienia w pobieraniu danych z karty kierowcy i tachografu.

Inspektorzy policzyli wszystkie naruszenia i wyliczyli, że łączne kary mogłyby wynieść ponad 142 tys. zł dla przedsiębiorcy, a sam zarządzający transportem dopuścił się naruszeń zagrożonych łączną kwotą 7 500 zł. Niemniej przepisy ograniczają maksymalne kary do 12 tys. zł dla firmy i 3 tys. zł dla osoby zarządzającej, więc faktyczna grzywna będzie znacznie niższa. Dodatkowo przedsiębiorcy–kierowcy zatrzymano prawo jazdy i zakazano dalszej jazdy do czasu odbycia wymaganego odpoczynku dziennego.

Nie jest to bynajmniej sytuacja odosobniona. Kilka dni temu pisaliśmy o podobnym zdarzeniu, w którym wykroczenia ITD wyceniono na ponad 113 tys. zł, a kierowca zapłacił jedynie 2 tys. zł mandatu. WPIS

W tym konkretnym przypadku uwagę zwraca fakt, że za kierownicą nie siedział zatrudniony kierowca, lecz sam właściciel firmy transportowej. To szczególnie ważne, bo wyklucza argument, że „szef kazał jechać mimo zakazów”. Decyzje o łamaniu prawa były podejmowane świadomie – przez osobę, która powinna najlepiej znać przepisy. To pokazuje słabość obecnego systemu – kary są ustawowo ograniczone, sankcje wobec osób fizycznych mają niski limit, a faktyczne koszty naruszeń są nieporównywalnie niższe niż potencjalne zyski z łamania prawa.

Gdy Inspekcja Transportu Drogowego zaczynała działalność, kary rzeczywiście się sumowały i mogły mocno uderzyć w przedsiębiorcę, proporcjonalnie do liczby i wagi naruszeń. Dopiero późniejsze zmiany ustawowe wprowadziły górne limity, które w praktyce często sprowadzają ogromne nieprawidłowości do symbolicznych kar.

Obecny system nie odstrasza, ponieważ maksymalne kary są niższe niż faktyczne wyliczenia inspektorów. Brakuje proporcjonalności – stwierdzone naruszenia liczone w dziesiątkach czy setkach tysięcy zł kończą się kilkutysięcznym mandatem. Świadomość przewoźników jest wysoka i niektórzy doskonale wiedzą, że nawet przy rażącym łamaniu prawa finansowe konsekwencje nie będą dla nich druzgocące.

Źródło: WITD Kielce

Sprawdź także