Aktualnie jeżdżę zestawem wywrotką na trasach międzynarodowych, głównie w kierunku Włoch, ale bywają też inne kraje, na przykład moja ukochana Hiszpania.
Kiedy do zrobienia jest standardowe kółko na Włochy, plan dnia jest bardziej napięty. Żeby w poniedziałek dojechać na bazę, wstaję o godz. 2.00, o godzinie 4.00 już z niej wyjeżdżam. Każdego dnia w trasie zazwyczaj o tej porze zaczynam pracę. Wtedy jest pobudka, rozpoczęcie dnia wpisem do tachografu, zrobienie OC zestawu, czyli obchód codzienny, aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku i nic nie znikło przez noc. Śniadanie tak wcześnie sobie daruję i jem dopiero po 4 godzinach jazdy, do pierwszej pauzy.
Załadunki czy rozładunki na „wannie” generalnie idą sprawnie i to jest jeden z plusów tego typu zestawu. Pod koniec pracy czas na tachografie (najczęściej jest maksymalnie wyjechany) zjeżdżam na parking w ostatnich minutach. Dobrze, jeśli jest jeszcze jakieś miejsce, ale zdarza się, że trzeba nieźle kombinować z zaparkowaniem zestawu.
Głównie wybieram miejsca z dostępem do toalety i prysznica, przede wszystkim też w miarę bezpieczne. Nie zawsze takie się znajdzie, albo zabraknie czasu na dojazd do takiego parkingu, ale wszystko można przeżyć. W zależności od pory zakończenia pracy robię mniej lub bardziej ambitny obiad, a w zasadzie obiadokolację. Czasem jest to godzina 17.00, a nierzadko 19.00. Przed snem robię szybki przegląd Internetu.