Jak wiadomo, stawka opłaty elektronicznej dla pojazdów pow. 3,5 t DMC, zależy od klasy drogi, dopuszczalnej masy całkowitej pojazdu lub łącznej dopuszczalnej masy całkowitej zespołu pojazdów (np. pojazd z przyczepą) oraz klasy emisji spalin. Obecnie systemem objętych jest 3620 km dróg w naszym kraju, ale wszystko wskazuje na to, że już niedługo przybędzie kolejnych 1630. Ministerstwo infrastruktury pracuje bowiem nad przepisami, których celem jest rozszerzenie sieci o autostrady i drogi ekspresowe oddane do użytku po 2017 r.
Elektroniczny system poboru opłat ma swoje zalety, choćby takie jak usprawnienie ruchu na drogach poprzez eliminację bramek. Wiadomo również pozyskane środki z opłat zwiększą przychody Krajowego Funduszu Drogowego, z którego finansowane są inwestycje drogowe.
Jednak w praktyce, dla wielu przewoźników oznacza to dodatkowe wydatki i konieczność dostosowania się do nowych zasad.
A jak wiadomo, kondycja polskiego transportu najoględniej mówiąc nie jest najlepsza. Wg Głównego Urzędu Statystycznego w pierwszym kwartale br. upadłość ogłosiło 120 firm transportowych. Jeśli pojawią się dodatkowe koszty, które przewoźnicy będą zmuszeni ponieść zapewne odbije się na cenach frachtów, a co za tym idzie i produktów. Więc konsekwencje wprowadzenia nowych płatnych odcinków dróg poczujemy tak naprawdę wszyscy. Wypadałoby się wobec tego zastanowić, czy nie ma innych alternatywnych źródeł finansowania dróg niż obciążanie nimi obywateli.
Źródło: MI, fot. poglądowa