Z Damianem, będąc w Holandii miałam kontakt telefoniczny i nawet udało mi się go odwiedzić jak kręcił pauzę w Niemczech, niedaleko mnie. Wtedy jeździł ciężarówką już ponad 3 lata. Zrobił prawko niecały rok po naszym spotkaniu, odszedł z cięcia wiązek i poszedł na transport żywych zwierząt. Woził po Polsce od gospodarza do gospodarza małe prosiaczki, lochy czy inne świnki. Tam też dostał szkołę życia, bo często rozładunki były w błocie, auto trzeba było wyciągać z błota na hol i przy tym uważać, żeby o nic nie zahaczyć. Następnie po jakimś czasie zmienił pracę i poszedł jeździć do firmy, w której pracował jego szwagier. Do tej, którą podziwiał i przy której pojawiła się w jego głowie myśl: „A może by tak jeździć?”.
Gdy przyjechałam do niego na parking, stał tam białym, nowym DAF-ikiem XF z podpiętą białą wywrotką z czerwoną plandeką. Byłam zachwycona tym widokiem. Ciężarówki widziałam tylko z daleka, więc było to dla mnie coś niesamowitego. Zwierzyłam mu się z moich planów na przyszłość związanych z busem a on obudził we mnie jeszcze większą wiarę w siebie i zapytał ze szczerym zdziwieniem:
– A czemu nie zrobisz prawka na duże? Nie powiem, zabił mi ćwieka.
– Ale że cooo? Jaaa? A to kobiety mogą?
I od tego czasu, przez całą resztę pobytu za granicą wiedziałam co będę robić, przygotowywałam się praktycznie-czyli finansowo, bo kusy kosztują niemało i oczywiście teoretycznie, jak konkretnie ta praca wygląda i na co muszę się przygotować. Dążyłam do tego z całych swoich sił.
POŁĄCZYŁA ICH CIĘŻARÓWKA (3)
Cztery lata później pracowałam w Holandii. Tam najpierw przy pakowaniu butów, następnie przy produkcji i pakowaniu czekoladek. Po powrocie z pracy dorabiałam jako „Uber” na terenie Holandii, Niemiec i Belgii. Mieszkałam niedaleko Eindhoven, więc wszędzie miałam dostatecznie blisko. A jak nie było kursów, to pomagałam koordynatorowi przy wprowadzaniu nowych pracowników, sprzątałam domki, gdy ktoś się wyprowadzał. Żadnej pracy się nie bałam, byłam uparta i nastawiona na zarabianie, ponieważ zbierałam na otwarcie własnego mini zoo. Takiego pod zadaszeniem, edukacyjnego, gdzie dzieci uczyłby się szacunku do zwierząt egzotycznych poprzez dotyk i spędzony z nimi czas. Niestety w Holandii obowiązuje stawka wiekowa, a ja zarabiałam o wiele mniej niż starsi współpracownicy, przez co kilka etatów skutkowało zaharowywaniem się. Do tego dochodził brak snu, nie miałam często czasu żeby cokolwiek zjeść, na dłuższą metę było to wyniszczające, więc postanowiłam coś zmienić. Podobało mi się to jeżdżenie jako „Uber” więc stwierdziłam, że pójdę na ciut większe busy. Pieniądze praktycznie te same, co zarabiałam w Holandii, a praca jedna, która mi będzie sprawiała radość w pogoni za marzeniami i planami.
POŁĄCZYŁA ICH CIĘŻARÓWKA (2)
Poznaliśmy się w mojej pierwszej pracy. Jeden z trzech większych zakładów pracy w małym Czaplinku, gdzie pracowało większość ludzi z tejże mieściny i okolic. Zakład pracy, jak większość. Czyli najniższa krajowa i wyzysk pracownika. Na pierwsze kroki – jak znalazł! Ja pracowałam przy produkcji wiązek kablowych do autobusów, ciężarówek. Robiłam takie marki jak np. Scania, którą obecnie jeździmy (teraz rozumiem skąd te przepięcia i palenie bezpieczników w aucie :), Solbus, Volvo. A Damian, piętro niżej obijał się ustawiając maszyny i docinając przewody, które później wykorzystywałam w tworzeniu wiązek. Poznaliśmy się w sumie przypadkiem, byliśmy wtedy w zupełnie innych związkach. Po prostu zostałam „przez górę” oddelegowana do niego do pomocy. Długo rozmawialiśmy, zaprzyjaźniliśmy się i w sumie nigdy nie pomyślałabym, że za kilka lat będziemy razem. Dla mnie był przyjacielem, gdzieś tam utrzymywaliśmy kontakt na messengerze od czasu do czasu. Ale mieszkaliśmy daleko od siebie i nie widzieliśmy się…
POŁĄCZYŁA ICH CIĘŻARÓWKA (1)
Cześć,
nazywam się Angelika Bednarz i gdyby ktoś przed laty mnie zapytał, jak widzę swoją przyszłość, nigdy nie powiedziałabym, że w kabinie ciężarówki. Po prostu nie sądziłam, że takiego kolosa może prowadzić kobieta, nigdy się tym nie interesowałam, nie miałam taty, dziadka czy kogokolwiek, kto miałby z tym styczność i mógłby zaszczepić mi do tego tak zwaną „zajawkę”. Ja od zawsze kochałam zwierzęta, nadal kocham i jest to dla mnie plan i sposób na przyszłość, bo kiedyś z jazdy zrezygnować będzie trzeba. Może nie trzeba w sumie, ale… CHCĘ założyć rodzinę, żyć normalnie. U Damiana sytuacja miała się trochę inaczej. Kierowcą był jego szwagier, który jeździł na „międzynarodówce” wywrotką. Nie raz opowiadał mu, jak wygląda jego praca, jakie ma obowiązki, co czuje i ile zarabia. Dodatkowo czasami Damian odwoził go do auta i mógł zobaczyć jak wygląda ciężarówka, jak wrzuca swoje rzeczy do niej i wyrusza w trasę. Bardzo to mu się podobało i postanowił zrobić prawko i jeździć.
Pozdrawiam i zapraszam na naszą stronę
https://www.facebook.com/Oczyma-Podw%C3%B3jnej-960104290831985/
PODOBA CI SIĘ TEN WPIS? POLUB NASZ FANPAGE!