W końcu jesteśmy na miejscu, dobrze że ten taksówkarz wiedział, gdzie jest ambasada, bo my nie znaliśmy adresu. Wysiadamy z taksówki, na szczęście taksówkarz jeszcze stoi, nie odjeżdża. My dzwonimy z ulicy domofonem, raz, drugi, trzeci. Nic się nie dzieje. Po dłuższym czasie ktoś się odzywa, na pewno widzi nas przez kamerę. Mówimy, że jesteśmy tutaj służbowo, kierowcy z Polski, czy mogą nam pomóc, bo mamy auta na urzędzie celnym i w tej sytuacji jaka jest, nasze życie jest w niebezpieczeństwie. Zresztą jaka jest sytuacja widać na oko, dookoła się pali, jest strzelanina.
I teraz niech ktoś zgadnie, jaka była reakcja naszych „panów”, którzy przecież tam są po to, aby pomagać rodakom?
Nawet nam drzwi nie otworzyli, poprzez domofon powiedział ktoś tylko: „Ratujcie się sami, bo my też jesteśmy w niebezpieczeństwie”! Czy można w cos takiego uwierzyć? Ale tak było faktycznie. Dalsze próby naciskania dzwonka niczego nie dały, poza stratą czasu i nerwów. Na szczęście taksówkarz stał jeszcze, tak jakby przewidział tę sytuację.
Chcąc nie chcąc wróciliśmy z powrotem taksówka na urząd celny. O strachu nie będę nawet mówić, bo gdzie niby mieliśmy się podziać. Okazało się w międzyczasie, że lotnisko jest już zamknięte, nieczynne. Taksówkarz nam o tym powiedział, bo miał radio po persku.
cdn.
#35 LESZEK – W OGNIU REWOLUCJI (2)
Urząd celny gdzie staliśmy miał swoje magazyny i cześć samochodów przeładowano do tychże magazynów, w tym ja też zdążyłem przeładować towar. Ale już koledze z drugiego auta się to nie udało, paru innym Europejczykom również.
Cale to zamieszanie trwało w najlepsze, to wszystko nie było z dnia na dzień, strzelaniny na ulicach, czołgi, pożary, łapanki obcych, słowem – horror. W tym wszystkim popłoch, panika, ale co widzę? Ano przyjeżdżają z czeskiej ambasady auta osobowe po swoich, ewakuują ich na lotnisko i wywożą do Europy, zostawiając ciężarówki na terenie urzędu celnego. Widać dla nich ważni są ludzie i ich bezpieczeństwo. Tak samo robią Węgrzy, nie mówiąc o kierowcach z Zachodu, ich dawno już nie ma, zostają tylko porzucone ich auta, ale i dla nich liczy się człowiek.
Niestety nie mogę tego powiedzieć o naszych decydentach! Darmo wypatrujemy, czy się ktoś z ambasady zjawi, bo przecież wiedzą, że tu jesteśmy. W efekcie zostajemy tylko w paru. My, dwaj Polacy na tym terenie w urzędzie celnym, jeden turecki kierowca i paru miejscowych Persów. Sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna… Nasi strażnicy są coraz to bardziej nerwowi, często strzelają seriami w powietrze, nie wiemy w ogóle, co się dzieje i jaka jest sytuacja. Postanawiamy z kolegą z drugiego samochodu jechać taksówką do polskiej ambasady, aby się schronić. Prosimy strażników o pomoc i oni gdzieś kombinują taksówkę i taksówkarz nas wiezie jakimiś zakamarkami do tej ambasady. Strach jak diabli, możemy w każdej chwili być zaaresztowani, bo każdy obcy to wróg, a rewolucjoniści przejmują całkiem władzę.
Cdn.
#34 LESZEK – W OGNIU REWOLUCJI (1)
W Polsce zastał mnie stan wojenny, ale zanim wrócę do tej sytuacji, chciałem zaznaczyć, że nie była to moja pierwsza konfrontacja z obaleniem systemu i widokiem uzbrojonych, a na dodatek strzelających żołnierzy na ulicach. W moich wspomnieniach należałoby więc cofnąć się do roku 1979 i mojego kursu do stolicy Iranu – Teheranu…
Tysiące kilometrów po drogach, które daleko odbiegają od pojęcia drogi w dzisiejszym znaczeniu. Ale nie to było najważniejsze, po przecież kierowca jest po to, aby się męczyć. Problem był taki, i to olbrzymi problem, że akuratnie wybuchła tam rewolucja.
Jadąc już w tamtą stronę widzieliśmy, a jechaliśmy w dwa samochody, że coś się dzieje złego. Bojówki na ulicach, a jechaliśmy przez wiele miejscowości, żadnych autostrad czy dróg szybkiego ruchu tam wtedy nie było. Ale były rozruchy, masa wojska i policji na każdym kroku.
Będąc już w Teheranie widzieliśmy, że coś się dużego zaczyna. Wjechaliśmy na urząd celny, który był ogrodzony i pilnowany przez uzbrojonych wartowników. Było tam też masę innych ciężarówek, bo byli: Czesi, Węgrzy, Skandynawowie, Francuzi. Dziesiątki aut, wiele też miejscowych, Persów.
W nocy zaczęło się piekło. Strzelanina, pożary, słowem rewolucja. Okazało się, że zaatakowano amerykańską ambasadę, zabito wielu ludzi z jej ochrony. Szachinszach Pahlavi uciekł wraz z rodziną w ostatniej chwili samolotem a Chomeini przejmuje władzę.
Zmiana władzy w drodze rewolucji, łatwo się pisze i czyta, trudniej jest przeżyć to wszystko, tym bardziej nie znając ich tam języka ani zwyczajów. Tym bardziej, że nastąpiło polowanie na wszystkich obcych, szczególnie na Amerykanów, ale wytłumacz się teraz człowieku kim jesteś, tym bardziej, że tam jest inne pismo, tzw. robaczki jak myśmy to nazywali. Każdy wiec obcy to wróg, śmiertelne niebezpieczeństwo. I tak znalazłem się w samym środku tego piekła, w Teheranie…
Cdn.
Wcześniejsze odcinki wspomnień Leszka w dziale BYĆ KIEROWCĄ https://e-truckbus.pl/byc-kierowca/
PODOBA CI SIĘ TEN WPIS? 😎😎😎 POLUB NASZ FANPAGE!