KASIA NIE TYLKO ZAWODOWO JEŹDZI, ALE I STARTUJE W MARATONACH OD PEKINU PO TOKIO

KASIA NIE TYLKO ZAWODOWO JEŹDZI, ALE I STARTUJE W MARATONACH OD PEKINU PO TOKIO

Trudno mi powiedzieć kiedy dokładnie po raz pierwszy zrodziła się myśl o byciu kierowcą. Wychowałam się na wschodzie Polski w małej miejscowości Ulhówek, gdzie m.in. była baza transportu. Uwielbiam patrzeć na te wszystkie auta typu Kamaz czy Star. Nawet kilka razy miałam możliwość być pasażerem i pojechać w krótką trasę. Pamiętam, że byłam tym zachwycona. Kiedyś podczas takiej trasy powiedziałam, że też tak będę jeździć. Oczywiście był gromki śmiech i stwierdzenia, że dziewczyny nie jeżdżą. Niewiele więcej pamiętam z tamtego okresu poza tym, że przerażał mnie jednak styl życia miejscowych kierowców, którzy od raz po pracy szli do miejscowej knajpy i często wracali do domu w stanie upojenia, albo byli holowani przez kolegów czy rodzinę. To były czasy komunizmu i nikogo to nie dziwiło. Może dlatego nie myślałam zbyt dużo o byciu kierowcą.

Potem przyszły czasy, że na drogach pojawiały się piękne zestawy nazywane przez wszystkich „TIR-ami”. Obserwowałam je i podziwiałam umiejętności kierowców. Dla mnie to była magia. Dużo wtedy jeździłam tzw. stopem i uwielbiam zatrzymywać auta ciężarowe. Na szczęście to były czasy, że takie podróżowanie było bezpieczne. Będąc na studiach jeździłam tak prawie wszędzie.

O początkach pracy i pasji  pisaliśmy tutaj

https://e-truckbus.pl/2023/12/03/kasia-3/

Co do obaw przed wyśmianiem przez innych kierowców, to raczej tej obawy nie miałam. Co nie oznacza, że czułam się komfortowo rozciągając czy ćwicząc przy aucie, ale to wynika z mojej osobowości. Nie ma dla mnie znaczenia co mówią i myślą o mnie inni. Bycie aktywną to mój wybór, biegam czy ćwiczę tylko dla siebie. Mam określony cel i po prostu do niego dążę, pracuję aby go zrealizować, bo wiem, że samo nic się nie zrobi. Nie zawsze jest łatwo ale ja lubię wyzwania. Na zaczepki kierowców (pań i panów) raczej nie reaguje, albo obracam komentarze w żart. Na szczęście nie spotykam się ze złośliwościami, raczej z ciekawością i uśmiechem.

część druga wspomnień znalazła się tym materiale

https://e-truckbus.pl/2019/01/06/kasia/

Pierwszy maraton przebiegłam w 2016 roku i był to maraton w Krakowie. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że to było szaleństwo z mojej strony. Nie startowałam wcześniej w biegach na krótsze dystanse typu 5, 10km czy półmaraton. Zaczęłam od maratonów i nie było to rozsądne. Przed maratonem w Krakowie mówiłam wszystkim, że jest to mój pierwszy maraton i być może ostatni. Tak się jednak nie stało. Zakochałam się w dystansie maratońskim i do dzisiejszego dnia unikam krótszych dystansów. W swoim biegowym życiu chyba 2 razy startowałam na 5km i 2-3 razy na 10k. Szczerze nienawidzę tych krótkich dystansów i nie radzę sobie z nimi. Nie potrafię rozplanować siły, popchnąć się do przodu czy walczyć do końca. Na maratonie natomiast nie mam tego problemu. Takie długie bieganie wychodzi mi lepiej niż krótkie. Dla przykładu mój najlepszy czas z dystansu półmaratonu  jest gorszy niż z drugiej połowy maratonu. Czyli po przebiegnięciu tych 21km miałam siłę i motywację, aby kolejne 21 km przebiec szybciej niż gdybym startowała tylko na 21 km.

Obecnie jestem w trakcie robienia projektu nazywanego Abbott World Marathon Majors, który obejmuje 6 największych maratonów na świecie. Na taki maraton nie wystarczy się tylko zapisać i go przebiec. Trudno jest się na nie dostać, bo liczba miejsc jest ograniczona a chętnych jest bardzo dużo więc trzeba mieć szczęście w losowaniu albo być wystarczająco szybkim, aby mieć miejsce z kwalifikacji czasowych. Ja zawsze staruję z kwalifikacji czasowych i dzięki nim przebiegłam 2 x maraton w Nowym Jorku, w Bostonie, Chicago i Berlinie. Do tego, aby być tzw. Six Star Finisher potrzebuję jeszcze ukończyć maraton w Tokio i w Londynie. Planuje to zrobić w wiosnę 2024 r.

Największym wyzwanie było dla mnie otrzymanie miejsca na maratonie w Tokio, bo to jedyny maraton, gdzie nie ma możliwości dostania się jako z kwalifikacji czasowych jak na innych maratonach. Można jednak aplikować o miejsce jak tzw. sub-elite, gdzie wśród aplikujących wybieranych jest 25 najszybszych mężczyzn i 25 najlepszych kobiet. Reszta biegaczy to szczęściarze mający miejsce z losowania, ewentualnie Ci, którzy kupili jeden z limitowanych i drogich pakietów u licencjonowanego operatora. Ja mam to szczęście i zaszczyt być jedną spośród tych 25 najszybszych kobiet. Ciągle w to nie wierzę, że dostałam się na Tokio maraton w taki właśnie sposób.

W tym roku ukończyłam dwa maratony. Tak, tylko dwa, bo ze względu na początki osteoporozy nie powinnam biegać ich więcej. Maraton w Chicago pobiegłam w październiku i ukończyłam z czasem 2:51:49 i to był mój drugi najlepszy czas w życiu (rok temu w Berlinie miałam czas 2:48:31). Na mecie byłam 2 Polką, 3 kobietą w swojej kategorii wiekowej i 3 kobietą w kategorii wiekowej w ramach AbbottWMM Wanda Age Group World Championship.

Po 4 tyg od maratonu w Chicago wystartowałam w Nowym Yorku. Mój czas jest słabszy niż z Chicago, ale trasa w Nowym Jorku jest dużo bardziej wymagająca i to najtrudniejszy z maratonów z całej serii AbottWMM. Do tego fakt, że to był mój 2 maraton w ciągu miesiąca sprawia, że ten wynik cieszy mnie bardziej. Czas z NY to 2:53:29 i dał mi on pozycje 32 kobiety na mecie na 22776 pań. W kwalifikacji ogólnej dotarłam na metę jako 724 osoba na 51 295 osób, które dobiegły do mety. Gdy myślę sobie, że to tylko 724 miejsce to nie robi to na mnie wrażenia, ale gdy uświadomię sobie, że po mnie na metę dobiegło jeszcze ponad 50 tys. biegaczy, czuję radość. Tak, bardzo cieszy mnie ten fakt. Dodatkowo byłam najszybszą Polką na mecie. W kategorii wiekowej byłam 4 i miałam bardzo mocne konkurentki, których wyniki były poza moimi możliwościami. Dwie z nich to panie, które należały kiedyś do elity a jedna ciągle staruje jako elita. Ja co prawda w tym roku byłam zaproszona do sub-elity, ale jestem totalną amatorką, która zaczęła biegać maratony w wieku 38 lat.

 

 

Sprawdź także