Kierowcą jestem od przeszło 10 lat i obecnie głównie jeżdżę „solówką” z HDS-em, wcześniej „latałem” cały czas na międzynarodówce, ale że chciałem być codziennie w domu dwa lata temu zmieniłem pracę. Zawód, który wykonuję wybrałem całkowicie niechcący. Ojciec mojego kolegi jeździł całe życie, a my we dwóch w tej samej firmie zatrudniliśmy się jako magazynierzy, ale mając cały czas do czynienia z kierowcami, sami w końcu zrobiliśmy prawo jazdy. A że od dziecka wszystko co miało koła, kierownicę i silnik bardzo mnie interesowało, szybko odnalazłem się w tym zawodzie. Chociaż nie wszytko na początku wyglądało różowo. Jak jeździłem na międzynarodówce, to właściwie jadłem byle co i w znacznych ilościach. W efekcie w roku 2016 r. doszedłem do masy ciała prawie 100 kg przy wzroście 173 cm. Doszło nawet do tego, że ciężko było nawet skarpetki zakładać i wówczas zdałem sobie sprawę z faktu, że coś jest nie w porządku. Chciałem coś w życiu zmienić i zacząłem właśnie od jedzenia. Przestałem jeść ten „syf” i od razu zobaczyłem, że już nie jestem taki leniwy, bo nie jestem przejedzony. Przede wszystkim ograniczyłem słodycze, bo np. czekoladę potrafiłem zjeść jak batona, czyli na jeden raz… Przez pół roku schudłem ok. 10 kg, ale potem waga stanęła i stwierdziłem, że sama dietą więcej nie wskóram i muszę zacząć ćwiczyć.
Pozdrawiam
Krzysiek