Witam wszystkich driverów, zarówno z tych dużych, jak i mniejszych, bo sam jeździłem parę lat dostawczakiem.
Generalnie jestem kierowcą od 9 lat i przez ten czas jakoś sobie nauczyłem w trasie radzić. W tym jeśli chodzi o przygotowanie posiłków. Zazwyczaj, klasycznie pod wieczór wyjmuję butlę i coś tam sobie na niej gotuję. Choć szczerze mówiąc, raczej podgrzewam albo to co zabrałem z domu, albo to co kupiłem po drodze. Ale chodzi o jedno, starał się być samowystarczalny i raczej nie korzystać z jakichś tam barów na Zachodzie, bo wiadomo, że jeszcze w euro się nie zarabia.
Ale do rzeczy. Jak wracam do kraju, to na trasie od granicy do domu (Podlasie), miałem parę sprawdzonych miejsc, gdzie się zatrzymywałem na wcześniejszy lub późniejszy „obiad”, który był i dobry, i tani. Ostatnio jednak zauważyłem, że coś się pozmieniało i jedzenie w naszych barach czy zajazdach się pogorszyło. I nawet nie chodzi mi o ceny, ale o to co się obecnie podaje. Mam wrażenie, że chyba spadły im obroty i czasami jedzenie nie jest pierwszej świeżości…
W zeszłym tygodniu więc na powrocie zatrzymałem się wraz z kolegą z firmy, który jechał drugim zestawem na parkingu, a że było jeszcze ciepło i musieliśmy „kręcić nockę” więc wyjąłem grilla i zaczęliśmy „kucharzyć”. Za chwilę podeszło do nas dwóch kierowców, popatrzyli na nas i na drzwi z nazwą firmy i mówią, że „U dziada się nie jeździ i skoro pracujemy na międzynarodówce, to na obiad w knajpie powinno nas być stać”. Powiedziałem im, że wolę swoje, sprawdzone jedzenie, ale i tak mnie wyśmiali, bo myśleli, że szkoda nam pieniędzy…
Rozejrzałem się w około i rzeczywiście na parkingu, na którym stanęliśmy była restauracja i tylko my przygotowywaliśmy tzw. obiado-kolację. Ale, czy to jest powód do wstydu?
Pozdrawiam
Krzysiek