Przy dojeździe do szkoły w Zamościu w latach 60. miałem dwie możliwości, jako uczeń PKS mogłem jeździć bezpłatnie autobusem naszym, ale byłbym w szkole około godz. 8.40. Lekcje zaczynały się od 8.00, ale stacja obsługi pracowała od godz. 6.00. Jak wiadomo uczniowie mieli 3 dni zajęcia na sali lekcyjnej i 3 dni na stacji obsługi. Dojeżdżałem więc autobusem Spółdzielni Pracy AUTONAPRAWA, która miała bardziej rozwinięte linie autobusowe. Jeździłem więc z nimi kupując bilet miesięczny. Ponieważ jeździli na linii na ogół stali kierowcy, znali mnie jako ucznia „samochodówki”, często siedziałem koło nich na miejscu służbowym. Podglądałem ich pracę, zmianę biegów na podwójne sprzęgło, operowanie hamulcem górskim umieszczonym na podszybiu podobnie jak później JELCZE. Zdarzało się, że silniki gasły z powodu zanieczyszczenia paliwa w pompie. Maska silnika była podniesiona, ja w rękawiczkach pompowałem pompką paliwo, aby samochód mógł dalej jechać. W AUTONAPRAWIE były wtedy autobusy wielu marek np. FIAT, CHAUSSON, były też samochody, które miały dwie dźwignie zmiany biegów, jak się potem okazało jedna służyła do przełączania półbiegów. Lubiłem patrzeć jak kierowca wchodził na dach autobusu po specjalnej drabince z tyłu, aby umieścić tam bagaże pasażerów…
Pozdrawiam, Czesław Kozioł – były kierowca PEKAES