Dolnośląska Krajowa Administracja Skarbowa (KAS) zatrzymała ponad 37 ton nielegalnych odpadów w postaci złomu aluminium.
Funkcjonariusze Służby Celno-Skarbowej z Dolnośląskiego Urzędu Celno-Skarbowego we Wrocławiu skontrolowali dwa samochody ciężarowe, które jechały autostradą A4 w okolicach Jędrzychowic. Oba pojazdy zmierzały z Niemiec do odbiorcy w województwie małopolskim.
Jak ustalono, transporty były zgłoszone w systemie SENT, a więc formalnie wyglądały na legalne. Dokumentacja wskazywała, że przewożony jest „złom aluminium”. Jednak w toku kontroli wyszło na jaw, że polski odbiorca nie posiadał zezwolenia na przetwarzanie ani utylizację takich odpadów.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska (WIOŚ) uznał przewóz za nielegalne przemieszczanie odpadów, za co odbiorcy grozi kara od 10 tys. zł do nawet 1 mln zł. Transporty zostały zawrócone do nadawcy w Niemczech.
Co z kierowcami?
W komunikacie KAS nie pojawia się ani słowo o dwóch kierowcach, którzy prowadzili zatrzymane ciężarówki.
Nie wiadomo, czy zostali ukarani, czy potraktowano ich jedynie jako wykonawców zlecenia.
Nie zmienia to jednak faktu, że to właśnie kierowcy stają na pierwszej linii – to oni odpowiadają podczas kontroli, gdy dokumenty lub zawartość ładunku budzą wątpliwości.
Przypadek z Dolnego Śląska przypomina głośną sprawę kierowcy z Lubuskiego, który przewoził odzież używaną z Danii. Tam również wszystko wyglądało legalnie, dopóki służby nie uznały, że w big-bagach znajdują się odpady, a nie towar. Kierowca dostał wówczas 7,5 tys. zł mandatu.
👉 Zobacz artykuł: 7,5 tys. zł mandatu dla kierowcy z Lubuskiego – przewoził odzież używaną, a służby uznały ją za odpady
Złom aluminium – surowiec czy odpad?
Na pierwszy rzut oka złom aluminium trudno nazwać odpadem. To przecież surowiec wtórny, który może być przetworzony i wykorzystany ponownie.
Problem pojawia się wtedy, gdy przewożony materiał nie spełnia norm czystości lub nie jest odpowiednio udokumentowany. Jeśli w ładunku znajdują się zanieczyszczenia, domieszki innych metali lub elementy wymagające odzysku, w świetle przepisów staje się to odpadem metalicznym, którego transport i przetwarzanie wymaga zezwoleń.
Dlatego w tej sprawie kluczowe znaczenie miała dokumentacja środowiskowa – a jej brak lub niezgodność z rzeczywistością wystarczył, by WIOŚ uznał przewóz za nielegalny.
SENT nie wystarczy
Zgłoszenie transportu w systemie SENT nie jest równoznaczne z jego legalnością. SENT to narzędzie monitorujące przemieszczanie towarów, ale nie weryfikuje ich faktycznego statusu.
Jeśli w systemie wpisano „surowiec”, a w rzeczywistości przewożono odpady, system tego nie wykryje – dopiero kontrola na drodze ujawnia niezgodność.
W poprzednim przypadku, z odzieżą używaną, transport nie był zgłoszony do SENT, co samo w sobie stanowiło naruszenie.
Tym razem zgłoszenie było, ale okazało się, że nawet to nie gwarantuje bezpieczeństwa – zwłaszcza gdy dokumenty nie odzwierciedlają rzeczywistego charakteru ładunku.
Przekręt czy błąd w dokumentach?
Czy to przypadek, czy sposób na ominięcie kosztownych procedur związanych z utylizacją?
Trudno powiedzieć, ale schemat wydaje się znajomy. Zagraniczny nadawca pozbywa się problemu, przedstawiając ładunek jako „surowiec”, polska firma przyjmuje go bez zezwoleń, a kierowcy wykonują zlecenie, nie wnikając, co faktycznie wieźli.
To, co z pozoru wygląda jak transport handlowy, w praktyce może okazać się nielegalnym przywozem odpadów, za który grożą wysokie kary – zarówno dla odbiorcy, jak i potencjalnie dla przewoźnika.
Wnioski
Zarówno sprawa z odzieżą używaną, jak i ta z aluminium pokazują, jak łatwo przekroczyć granicę między towarem a odpadem.
I choć to nadawca lub odbiorca formalnie odpowiadają za legalność przewozu, pierwszym, który ponosi konsekwencje w praktyce, często bywa kierowca.
Źródło: KAS










