Moi dwaj starsi bracia byli kierowcami i to chyba wzorując się na nich wybrałam ten zawód. Podobnie jak i zamiłowanie do „ciężarów”. Zawsze ich podpatrywałem, ale że nie dawałem rady, to brałem takie najmniejsze ciężarki, po 5 kg.
Zacząłem zawodowo jeździć 6 lat temu, kiedy miałem 31 lat. W pierwsze swoje trasy nie brałem ze sobą żadnych przyrządów do ćwiczeń, bo chciałem poznać zawód i jakoś się w nim odnaleźć. Ważniejsza od ćwiczeń była umiejętność samej jazdy, cofanie pod rampę itd. Tym bardziej, że od razu zacząłem od międzynarodówki, więc miałem się czego uczyć. Gdzieś tak po roku, gdy już trochę ogarnąłem temat, pomyślałem, że może już czas, by wrócić do ćwiczeń. Nauczyłem się gospodarować czasem i zacząłem wozić ze sobą sprzęt. Nie ukrywam, że początki nie były łatwe, bo połowa kierowców na parkingu patrzyła z zainteresowaniem na to co robię, ale było też sporo takich, którzy się ze mnie wyśmiewali. Ale chyba bardziej właśnie ci drudzy bardziej mnie motywowali, bo myślałem sobie wtedy tak: dobra, wy się dzisiaj ze mnie śmiejecie, ale za 20, 30 lat jak będę koło was przechodził, to wy będziecie się ledwo ruszać. I tak powoli sprzęt, który ze sobą wożę, zaczął zabierać coraz więcej miejsca…