Jeżdżąc przez państwa Europy można przekonać się o różnym poziomie kultury kierowców. Najlepiej, najspokojniej jeździ mi się po Hiszpanii. Może to spowodowane jest mniejszym natężeniem ruchu, ale w dużej mierze kierowcy tam szanują się wzajemnie. Ludzie z osobówek tak jakby byli bardzo świadomi, jak jeździ się ciężarówką, niejednokrotnie byłam zaskoczona, kiedy mnie przepuszczano, wpuszczano na drogę, nikt tam nie zajeżdża drogi i czeka się, kiedy wyprzedzam na autostradzie. Podobnie dobrze czuję się na drogach Francji, pomijając duże miasta.
Zupełną odwrotnością są Niemcy i przyzna to pewnie większość kierowców. Królestwo zwężek, korków, chamstwa i złośliwości. Przepełnione parkingi już po godzinie 15.00, w nocy są nikłe szanse na zaparkowanie. Złośliwość i cwaniactwo kierowców osobówek i ciężarówek jest bardzo męczące, a jedyną szansą na uniknięcie tego jest jazda nocą, choć i wtedy zdarzy się korek przez wypadek albo roboty drogowe… Częste kontrole służb bezpieczeństwa, łapanki dodatkowo potęgują zdenerwowanie.
Niedaleko pada jabłko od jabłoni i Austria w dużych miastach jest tak samo wymagająca cierpliwości. Tam też ktoś bezpodstawnie potrafi zajechać drogę, wyhamować niebezpiecznie do zera i jeszcze na koniec pokazać środkowy palec… Dlaczego? Nie wiadomo. Na szczęście nie ma tyle robót drogowych i poza miastami mniejsze natężenie ruchu niż w Niemczech.