Następna granica Samada – Daraa (SYR-HKJ) około 500 kilometrów przez Syrię. Po lewej i prawej uprawne pola. Przy drodze rosną czereśnie, stanąć i rwać. Nie ma czasu. Agregat chłodniczy prawie cały czas pracuje by utrzymać nakazana temperaturę chłodni. Krajobraz się zmienia żółcieje zmienia się agrarnie. Za Homs (Hims) pustynia syryjską, na widnokręgu wielbłądy. Po pustyni wiatr goni kolczaste krzewy robiąc z nich kolczaste balony. Czasami kilka lepianek, nim je zobaczysz smród palącego się wielbłądziego łajna służącego jako opał roznosi wiatr po okolicy. Jak widać – człowiek, to uniwersalny stwór, przystosuje się do wszelkich warunków (kilka lat później, nastąpiła era gazu w butlach). Ostry zjazd, widać Damaszek i osła rozjechanego na miazgę którego konsumują psy do spółki z wronami. Dobrą godzinę przebijaliśmy się przez stolicę. Załapaliśmy się w kondukt pogrzebowy, niechcąco. Ciekawy obyczaj: przede mną taka Nyska „Panikara” z głośnikami na dachu, staje co chwilę i ryczy przez głośniki o zasługach umarlaka. Umarlaka widzę przez tylną szybę panikary, siedzi licem do szyby, przywiązany chyba do fotela. Nadążyła się okazja wyminąć gdy karawan wjechał w zatokę by głosić epitafium.
Za Damaszkiem inne krajobrazy. Wjeżdżamy w dolinę Jordanu. Zielonooo, mniej oczy bolą. Daraa. Odprawiamy się w baraku, bez czaju, niestety. I już jesteśmy w „Dżardanni” – Ramatha-Toll Gatte. Wszędzie ogromne plakaty z wizerunkiem Connery’ego! Na niektórych z dziewczyna – chyba żona? Ładna. Coś tam pisze pod spodem, nie wiem co? Nie wypada stawać i pytać. Gdy gadaliśmy o tym z Jaśkiem, obstawiałem, że pisało tam po ichniemu tak: Support your local king. Jasiek, że na pewno: „Boh hranij cara”! Na granicy, dostaliśmy mapkę jak jechać na UC w Ammanie. Łatwo trafiliśmy na południowo-wschodni kraniec miasta gdzie się mieścił. Zaparkowaliśmy na dużym placu pod celnym urzędem. Zgłosiliśmy się do spedytora, ten już dalej załatwiał odprawę i miejsce rozładunku. W sumie zrobiliśmy dzisiaj 860 kilometrów. Wystarczy. Nigdzie nie idziemy, bo do miasta daleko. Można by odczepić się od naczepy, ale to nie jest bezpieczne, naczep z ładunkiem nie zostawimy przecież.