fot. Kasia Z.
Witam serdecznie,
Piszę do Was z tematem starym, który śmiało można nazwać „sucharem”, ale który mimo wszystko nadal pozostaje niewyjaśniony do końca. W Europie przyszła zima (być może do nas też kiedyś zawita) i jak ten odgrzewany kotlet powróciła sprawa odśnieżania naczep. Kto ma to robić? W przypadku kontroli karany jest kierowca, jak coś się stanie, to również on dostaje mandat. Ale przecież nam samym robić tego nie wolno, bo rzadko, który z nas ma badania wysokościowe. Człowiek będzie chciał dobrze, ale jak mu się coś stanie, to szef „umyje ręce” i powie: „Po coś tam wchodził”. Wielu z Was pewnie powie, że przecież są specjalne podesty, na które można wejść i bezpiecznie odśnieżyć zestaw. Zgoda. Tylko znaleźć je, to prawie jak trafić „szóstkę” w Lotka. I wracając do meritum. Czy ktoś jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, co rzeczywiście w takiej sytuacji kierowca powinien zrobić? Albo może ma jakiś swój „patent”, by lód i śnieg na plandece się nie gromadził? Obawiam się jednak, że w tym przypadku mamy do czynienia z klasyczną „kwadraturą koła”…
Ciepło pozdrawiam,
Marek