Nietypowa „podwójna”, czyli męski, wakacyjny wypad z synem w trasę

Nietypowa „podwójna”, czyli męski, wakacyjny wypad z synem w trasę

Kamil został kierowcą zawodowym 15 lat temu i cały czas jest tzw. busiarzem, bo jeździ pojazdami do 3,5 t DMC. Jak przyznaje, wybór zawodu był w dużej mierze spowodowany faktem, że mieszka na Podhalu, a obok są niemal same tartaki. Początkowo podjął pracę w jednym z nich, ale szybko doszedł do wniosku, że ta monotonia nie jest dla niego i dlatego postanowił zacząć jeździć. Choć początkowo myślał, że na międzynarodówce spędzi góra 3 miesiące, ale do dziś nie zrezygnował…

Gdy już trochę okrzepł i nabrał doświadczenia a dzieci podrosły, wpadł na pomysł, by w trasę zabrać syna Filipa. Miał wprawdzie pewne obawy, czy 11-latkowi szybko nie znudzi się jazda, ale na szczęście wszystko było OK, i w tym roku pojechał z nim w wakacje już po raz trzeci. Dwie córki, jeszcze nie do końca są przekonane, by pójść w ślady brata…

Z organizacyjnego punktu widzenia nie było z tym problemu, bo samochody w firmie, w której jeździ mają po dwa łóżka (za siedzeniami i w „kurniku”) więc można było się swobodnie pomieścić. Do tego jest lodówka i telewizor, a dodatkowo Filip zabrał ze sobą konsolę Nintendo więc miał namiastkę domu.

Dodatkowo jego szefostwo stara się w takich sytuacjach, tak zaplanować trasę, by po drodze było sporo atrakcji i dlatego nie było problemów, by we Włoszech zatrzymać się i wykąpać w jeziorze Garda, albo w Portugalii „posmakować” oceanu. W najgorszym wypadku zawsze można wybrać się na basen.

Trzeba jednak przyznać, że Kamil sporo zaryzykował, bo pierwsza ich wspólna trasa trwała 4 tygodnie, ale skoro wszystko poszło dobrze nie bał się go brać w następne.

Obecnie są w drodze już prawie dwa tygodnie i planują do Polski wrócić na zlot Master Truck, bo jest to dla nich impreza, której nie mogą odpuścić.

Póki co to jednak starają się na postoje wybierać miejsca, gdzie można aktywnie spędzić czas i wybrać się coś pozwiedzać lub trochę popływać.  

Ale jak mówi Kamil, najbardziej jest dumny z syna, kiedy pomaga mu przy codziennej pracy. Ubrany w kamizelkę i stosowne obuwie podaje mu pasy lub otwiera windę, co wzbudza niemałą sensację i pojawiają się pytania, ile ma lat i czy już jest przygotowywany do zawodu.

Jeżeli chodzi o sam pomysł zabrania dziecka w trasę, to twierdzi, że: – Nie ma pod tym względem żadnych utrudnień, a przeciwskazaniem może być jedynie bariera wieku. Uważam jednak, że dziecko powyżej 10 lat śmiało już może jechać z ojcem. Trzeba jednaj starać się wówczas rozsądnie gospodarować czasem wolnym, żeby miało atrakcje, a nie siedziało jedynie w kabinie lub na parkingu. Muszę przyznać, że taki wyjazd bardzo wzmacnia wzajemne relacje i jest to swoista męska przygoda. A że nie są to puste słowa, świadczy fakt, że gdy Filip po pierwszej trasie wrócił do szkoły, to nauczyciele stwierdzili, że bardzo wydoroślał i zmężniał. Chyba nie może być lepszego komplementu dla ojca.

Dlatego ma radę, dla tych kierowców, którzy się wahają czy zabrać swą pociechę w trasę. By spróbowali, bo jak wyjdzie, to wyjdzie, a jak nie wyjdzie, to będą mieć świadomość, że mimo wszystko na ten krok się zdecydowali, więc zrobili wszystko, co było w ich mocy.

Kamil

Sprawdź także